No popatrz Miły… Popatrz; znów przydarzył się nam październik.
Pewnie znów zachłysnę się napojem z melancholii, na miodzie.
Ty kolejny sezon przekonać będziesz mnie chciał, że podzielnik
ciepła, przyda się, bo ponoć wtedy to się nieźle z kosztów schodzi.
Znów przed nami wieczory z wiatrem, co szlocha niczym Gessler nad rozlanym mlekiem,
z pledami, katarem, termosem z kawą i jamnikami, które fajnie nogi grzeją.
Z infernalnym kacem po grzańcu, z ograną bajką z Osłem, Fioną, Shrekiem.
I ze światełkiem w tunelu, iż zima minie szast-prast i z nierozważną, na lepsze, nadzieją.
Na pewno znów będziesz narzekał, że boli cię tam i tam i tu i jeszcze w kolanie.
Ja rankiem odkryję nową, pierwszorzędną wymówkę, by dziś znów nie pobiegać.
Za to wieczorem zapytam, jak co jesień zresztą: Skarbie? Słuchasz mnie Kochany?
Czy ja ci się jeszcze podobam? Milczysz… Eee swoje wiem, więc nie nalegam.
Dopiero o brzasku, leżąc jeszcze w inercji podotykowej i flanelowej pościeli
westchniesz: ech Gapciu, nie marudź. Cieszmy się i to cieszmy nieskrycie,
że chociaż strzyka nas tu i ówdzie i trochę też jakbyśmy już zesklerocieli
to jesień ta nachmurzyła niebo i polityków lecz nie zasnuła nasze życie.
https://www.youtube.com/watch?v=f4wVRboZmlI